Siedzi mi ten temat w głowie od jakiegoś czasu, ale zawsze jest coś innego albo wygrywa lenistwo. Chodzi o język urzędowy w tym kraju. Jest to język angielski, jak można się domyślać. W języku tym można się dogadać w większości miejsc w okolicy, ale często ma się wrażenie, że komunikacja jest być może niepełna. Są też miejsca, w którym po angielsku dogadać się jest jednak trudno. Mam też wrażenie, że tak naprawdę efektywnych języków urzędowych jest dwa i angielski wcale nie jest tym ważniejszym.
Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak, pojawia się przy próbie dodzwonienia się do jakiejkolwiek firmy/urzędu. Praktycznie wszystkie mają nagraną informację, że jeśli chciałoby się porozmawiać po hiszpańsku należy nacisnąc którąś z cyfr. Nie jest dla mnie jasne, czy operator z którym ewentualnie możnaby się połaczyć również mówiłby po hiszpańsku, ale spodziewam się, że tak. Inna sprawa, że dotarcie do żywego operatora przy jakiejkolwiek rozmowie jest wyczynem nie lada. Zaskakujące jest to, że informacja ta często pojawia się przed jakąkolwiek inną. Inne atrakcje to np. reklamy wyłącznie po hiszpańsku czy to na autobusach, czy to w kinie przed filmem z Dżastinem Timberlejkiem.
Oczywiście wzgląd na populację latynoamerykańską objawia się też w kontaktach na żywo, w szczególności w riteilu. W K-Marcie na przykład opisy półek są dwujęzyczne. Sporo sklepików i restauracji ma wywieszone informacje, że tu się habla Espaniol. W wielu miejscach patrząc na obsługę nie ma się co do tego faktu wątpliwości. Wydaje się, że raczej powinny być tabliczki "we speak english here", ale może specjalnie tego nie robią, bo w niektórych fastfudach faktycznie różnie z tym bywa. W labie prawie cała obsługa stołówki porozumiewa sie po hiszpańsku ze sobą oraz z klientami, którzy mówią w tym języku. Prawie wszyscy, bo jest jedna pani, która ewidentnie nie mówi i wygląda jakby się czuła nie na miejscu. Wygląda na dość zaskoczoną tym faktem.
Nasi rodacy również nie pozostają w tyle jeśli chodzi o zawłaszczenie przestrzeni językowej. W polskich sklepach angielski jest w zasadzie faux-pas. Podejrzewam, że część obsługi się nim posługuje, ale tylko przyparta do muru. Zatwardziałość w rodzimej mowie jest tak wielka, że spowodowała, że jeden z Japończyków z labu, który ma nieszczęście mieszkać w tzw. Ukrainian Village, był zmuszony nauczyć się kilkunastu zdań po polsku, bo inaczej nie szło kupić jedzenia. Inny człowiek, który mieszka obok polskiego sklepu, opowiada, że aby wiedzieć kiedy jest wywoływany jego numerek musi działać w parze z żoną, która patrzy na wyświetlacz za rogiem a następnie daje mu znać, że jego kolej. Numerki są oczywiście wyczytywane po polsku. Nie wspominam nawet o metkach i tym podobnych.
Niestety, w telefonach oficjalnych, nie ma opcji informacji po polsku. Ale wiele reklam w TV, szczególnie prawników, obiecuje że mówią w języku piastowym. Nasz ubezpieczyciel medyczny również pozwala nam sortować lekarzy pod względem ich umiejętności językowych - chcesz iść do lekarza, który mówi w swahili - proszę bardzo (diskleimer: nie sprawdziłem, czy faktycznie są jacyś w okolicy). Prawo jazdy również można zdawać w językach, w tym polskim. Podobno jest jednak tłumaczone przez coś na poziomie gugle translatora, czyli dostarcza wiele dobrej zabawy, ale niekoniecznie nadaje się do zdawania. "Nihil oder alle zeit der wypustki", że zacytuję klasyka.
Podobno są też sklepy chińsko-koreańskie gdzie gaijini nie są szczególnie mile widziani, ale tam jeszcze nie dotarliśmy. Tak jak i do czajnatałn i griktałn. Byliśmy za to w pilsen, ale nie było tam już Czechów - a szkoda.
tytuł tej notki powinien brzmieć: żargonem wśród zwierząt. Analogiczna, kanadyjska notka mogłaby być o tym jak angielskojęzyczni kanadyjczyjcy udaja że nauczyli sie francuskiego oraz jak francuskojezyczni udają ze nie rozumieja po angielsku. najciekawiej jest jak prawdziwi francuzi z francji nie rozumieja tych z kebeku.
ReplyDeleteHombre... No entiendo por qué te sorprende por la situación
ReplyDeleteCiekawym epilogiem tej historii było moje wczorajsze pójście do fryzjera. Strzygła mnie stara meksykanka, która notorycznie próbowała się dowiedzieć jak bardzo "chort" chce moje włosy.
ReplyDeleteDość "chort" - odpowiedziałem.
- Do you speak bocce?
ReplyDelete- Of course I do, sir. It's like a second language to me. I'm as fluent in bocce as...
- All right, shut up. What about spanish?
- Spanish?
- Yeah. DO YOU SPEAK SPANISH?
[...]
- I am C-3PO, human cyborg relations, and I'm fluent in over 6 million forms of...
- Oh-oh! En este clase, nosotros hablamos en español. Bueno? Bueno. Me llamo Alfonso. Y tu? Cómo te llamas?
- Me llamo?
- Sí.
- C-3PO.
- Sí. 3PO. Bueno.
- No, no. C-3PO.
- Sí. 3PO. Sí?
- C-3PO.
- Sí! Mira! 3PO!
- No, I'm saying my name begins with the letter C
- En este clase, hablas en español. Entiendes?
- But...
- Sientate.
- But...
- 3PO! Andele! Andele!
- Oh.
- Hey, Arturito! En español, por favor!
[...]
- Well, do you speak spanish or not?
- Sí. 3PO.