Sunday, September 18, 2011

Znowu interludium, tym razem o aucie.

Nadszedł czas aby trochę zaburzyć sekwencję opowieści o rozrykwach, głównie dlatego, że przez ostatnich parę dni żyliśmy historią związaną z autem, które byliśmy zakupili ponad 3 miesiące temu. Historią mrożącą krew w żyłach a jednocześnie dość surrealistyczną.

Historia bierze się stąd, że dotychczas jeździliśmy na rejestracji tymczasowej. Procedura przy zakupie auta od dilera jest taka, że diler wystawia rejestrację tymczasową i składa papiery o uzyskanie rejestracji właściwej. Rejestracja tymczasowa jest ważna 90 dni, procedura uzyskania właściwej zwykle trwa 2 miesiące. Soł far soł gud.

W okolicach początku sierpnia rozpocząłem kurtuazyjne telefony do dilera z zapytaniem jak tam się miewają nasze przyszłe tablice rejestracyjne. Rozmowa była dość krótka i obcesowa i w stylu, "Wszystko wporzo, będą jak będą. Do widzenia.". Telefon powtórzyłem w połowie sierpnia, kiedy to się dowiedziałem, że będą w przyszłym tygodniu i wyślą pocztą. Cześć. Parę telefonów później okazało się, że wysłali je pocztą 2 września i żeby się nie przejmować bo rejestracje są ważne to 12-tego. Luzik.

14-tego, czyli w czwartek, uznałem, że jeżdżenie na nieważnej rejestracji może nie być ok. Postanowiłem więc zostać domatorem i wyjaśnić sprawę dlaczegóż to nie doszła jeszcze właściwa rejestracja, skoro miała do przebycia odległośc, którą niezbyt kompetentny piechur mógłby odbyć w o wiele krótszym czasie. I tu się zaczęło.

Dzwonię ci ja z rana do przyjaznego dilera z zapytaniem co tam i czy może by mi podał numer przesyłki, albowiem tablic nie mam, do pracy dojechać nie mogę, to może bym chociaż sprawdził gdzie one. Diler na to, że dopiero dojeżdza do pracy - sprawdzi i zadzwoni za godzinę. Po trzech godzinach dzwonię ponownie, lekko zirytowany, na co dostaję odpowiedź, że był zajęty ale teraz już sprawdzi i da znać za godzinę. Ale że numerów to chyba nie ma, bo wysłał przesyłką zwykłą. Po dwóch godzinach dzwonię znowu ja. Podobno dzwonił na pocztę i ta przesyłka gdzieś jest, ale coś było nie tak z opłatą pocztową. Sprawdzi jeszcze tego dnia, albo następnego rano jak dotrze na pocztę. Zaznaczam, że we wszystkich powyższych rozmowach koleś wykazał się wspaniałą zdolnością do nie bycią wciągnietym w jakąkolwiek konwersacje, np. na temat jego zdolności do wysłania przesyłki pocztowej i odkładał słuchawkę zanim zdążyłem na niego nawrzeszczeć co zdecydowanie przeszkadzało mojemu niedoszłemu katharsis.

Dzień następny. Piątek. Dzwonię jak zwykle ja. Diler jest własnie w drodze na pocztę i będzie się dowiadywał - da znać. W międzyczasie postanowiłem sprawdzić moje paranoiczne przeczucia i zacząłem szukać numeru na sieci gdzieby można zadzwonić aby sprawdzić, czy on w ogóle miał te rejestracje, bo sprawa wydaje mi się mocno wątpliwa. Znajduje stronę na której można sprawdzić kto jest zarejestrowanym właścicielem auta. Okazuje się, że bank z Tennessee. Dzwonie do biura ds. pojazdów (DMV) i się dowiaduję, że oni nic nie wiedzą o żadnej rejestracji i żebym może zadzwonił na policję. Do dilera dzwonię jak zwykle ja. Tablice są niewiadomo gdzie, więc oni mi spróbują wystawić nowe tymczasowe i się zobaczy. Dzwonię na policję. Każą mi jechać samemu po tablice tymczasowe i złożyć zawiadomienie na piśmie, to będą się mogli zając sprawą.

Niespodzianka. Dzwoni diler. Był w DMV i załatwił nowe tablice nietymczasowe a te stare anulował. Jak się uda to mi jest podrzuci w piątek po południu, ale nie wiadomo bo ma dwa spotkania i musi zdążyć z jednego na drugie. Jak będzie miał czas to podjedzie. Na pytanie, czemu auto jest zarejestrowane na bank stwierdził, że przecież musi minąć trochę czasu zanim to zostanie wklepane do bazy danych. Odpowiedzi na pytanie dlaczego nie było zarejestrowane wcześniej nie udzielił.

I tu zaczyna sie robić surrealistycznie. Napisałem skargę i wydrukowałem i czekam, czy się koleś odezwie. Mówił, że zadzwoni do piątej. Zacząłem już wątpić i się zbierać po tymczasowe i składać skargę. Jednak dzwoni. Pyta jak daleko jestem od swojego auta - mówie, że jedną ulicę. To, mówi, przyjdź szybko, bo przykręciłem Ci nowe tablice i masz mandat za nieaktualne tablice to Ci zostawiłem 20 dolarów za wycieraczką. No to biegnę. Dilera ni ma. Nowe tablice są. Za wycieraczką mam starą tablicę tymczasową, mandat na 20$, 20$ oraz dwie kartki, które chyba są czymś w rodzaju dowodu rejestracyjnego. Na jednej są wypisane dane mojego auta i numery rejestracyjne zakreślone długopisem. Na drugiej są numery rejestracyjne które mam przypięte do auta, ale bez żadnych danych tegoż auta. Kartki są spięte zszywaczem.

Wynik tej całej zabawy jest taki, że nie wiem czy mogę jeździć autem i czy rejestracje są prawidłowe. Spróbuję się dowiedzieć jutro. Na pewno jednak muszę zmienic naklejki na parkowanie, bo przecież się nie zgadzają. Nie wiem, czy mam składać skargę na chłopa czy nie. Trochę mnie korci ze zwykłej mściwość, bo skrzynia biegów chyba przecieka a naprawa ma kosztować ok. 2000 $. A diler mówił, że wymieniał - stąd ma mściwość. Jutro będzie ciekawym dniem.

5 comments:

  1. Widzę że pasmo szczęścia motoryzacyjnego cię nie opuszcza :) ale przynajmniej nie jest to Peugeot ;)

    ReplyDelete
  2. Ciśnij go! To że nam wszystkim ostatnio psują się samochody to na pewno nie przypadek. BTW możesz podać dane tego dealera? Też chętnie zadzownię i pogadam z nim w temacie wymiany rozrządu w moim wraku.

    ReplyDelete
  3. złóż skargę, acz asertywności to ja chyba się mogę od niego uczyć...

    ReplyDelete
  4. Właśnie zdałem sobie sprawę, że napisałeś o kraju, gdzie 20 dolarów wetknięte za wycieraczkę nie znika w ciągu sekundy.

    ReplyDelete