Saturday, July 30, 2011

Baśń o dzielnym argonie i złym czerenkowie wraz z przytoczeniem fraszki o chwaleniu cudzego i swego nieznaniu.

Dobra, ten dzień musiał nadejść i nadszedł. Dzień w którym będzie historia z pracy, co jeśli czegokolwiek nauczyły mnie doświadczenia ze studiów, kiedy opowiadałem żarty śmieszące kolegów fizyków kolegom i koleżankom niefizykom, powinno się skończyć stratą większości czytelników przy ich zakłopotanych i nerwowych uśmiechach. Których jednakże nie będzie dane mi zobaczyć. Z drugiej strony argon jest w tytule bloga, więc ten kto to czyta jest sam sobie winien.

Aby dojść do historii właściwej, pozwolę sobie na odrobinę wstępu. Otóż przyjeżdzając do USA miałem pracować równolegle w trzech eksperymentach. Pierwszy eksperyment, nazwijmy go detektorem argonowej przeszłości, jest pierwszym detektorem ciekłoargonowym, który zrobili Hamerykanie i postawili na wiązce neutrin. Detektor ten, był mniejszy od tego co postawili Włosi z jakieś 600 razy, ale działał przez jakiś czas i zebrał dane, które teraz leżą na jakimś dysku i metaforycznie zbierają kurz. Ale i tak jest to więcej niż osiągneli Włosi. W każdym razie, kedy decydowałem się na przyjazd tutaj, idea była taka, że ten detektor można uruchomić ponownie z lepszym sprzętem i zmierzyć jeszcze lepiej. Na miejscu okazało się, że jest to wariant niezmiernie optymistyczny, biorąc pod uwagę, że nie bardzo są ludzie coby analizować stare dane, a co dopiero użerać się z administracją, żeby pozwolili ponownie uruchomić detektor, a co dopiero go uruchomić.

Drugi eskperyment, nazwijmy go detektorem argonowej teraźniejszości (a właściwie potencjalnej bliskiej przyszłości), ma być docelowo detektorem tylko 6 razy mniejszym od tego co mają Włosi, ale jako że ma być postawiony trochę sensowniej na wiązce neutrin to ma szanse cokolwiek zmierzyć,  w przeciwieństwie do swojego włoskiego pierwowzoru. Problem polega na tym, że "ma być" a nie np. "jest". Otóż, jak się okazało na miejscu, eksperyment wcale jeszcze nie jest zatwierdzony, a żeby wszedł w tenże błogosławiony, zatwierdzony, stan, grupa fizyków musi wykonać dość sporą liczbę dziwnych akrobacji. Dość niespodziewanym jest to, że najważniejszą częśćcią pracy fizyka w USA jest administracja. Administracja służy głównie przygotowaniu się do przeglądów, których tenże eksperyment ma dwa w przeciągu dwóch miesięcy. Jeden już był, drugi, ważniejszy, dopiero będzie. Ten pierwszy zakończył się wnioskami pt. naukowo całkiem wporzo, ale musicie popracować nad administracją. Dowiedziałem się, przy okazji, że i tak już 25% budżetu eksperymentu idzie na tąże robotę papierkową. Za to po drugim przeglądzie  może się na przykład okazać, że detektor nie będzie finansowany. Podobno szansa jest mała, ale istnieje.

Trzeci eksperyment, który będe nazywał detektorem argonowej przyszłości, jest w sytuacji dość specyficznej, ponieważ póki co rozważa się dwie technologie dla detektora, który jak dobrze pójdzie będzie zbudowany  ok. roku 2020. Niedawno się okazało, że decyzja może być, a w zasadzie ma być podjęta w ciągu pół roku i że ta druga technologia, czyli tzw. Wodny Czerenkow, może być tą która wygra. Wniosek ogólny jest taki, że za pół roku może się okazać, że nie ma żadnego z trzech eksperymentów, w których miałem pracować.


Własnie z tym trzecim eksperymentem zabawa jest największa, głównie z powodu tegoż wyboru, który ma nadejść. A szydło wyszło z worka dość niedawno, na tzw. zebraniu kolaboracji, gdzie się zjeżdża cała banda fizyków i dyskutuje - jak się okazuje głównie o administracji. Przed tymże zebraniem, moja szefowa zasugerowała, żebym wygłosił jakoweś wystąpienie aby się przedstawić ludziom. Byłem dość sceptycznie nastawiony, jako że nie spodziewałem się mieć żadnych wyników (słusznie) więc stanęło na tym, że zobaczę czy uda się coś zrobić i ewentualnie wrzucą mnie na 10 minut na jakąś sesję równoległą. Toteż dość mocno się zdzwiłem, kiedy po jakimś tygodniu dostałem maila od organizatorów, że w porozumieniu z moją szefową zarezerwowali dla mnie 30 minut na sesji plenarnej. Nie znając jeszcze do końca tutejszych realiów oraz dowiadując się od ludzi z grupy, że owszem szefowej zdarzają się takie numery, udało mi się zbić wystąpienie do 10 minut i tematu o planach i przewidywaniach. Jakiś czas potem szefowa wysłała mi maila, ze to chyba jakaś pomyłka, ale klamka już zapadła. Z mojego doświadczenia, nie jest dobrze wygłaszać referaty, do których wyniki robi się tuż przed wystąpieniem. Jeszcze gorzej jest jeśli mówi się o czymś o czym ma się niewielkie pojęcie. Jeszcze gorzej jest jeśli sala, przeciwnie, ma o tym temacie pojęcie całkiem dobre. Wydawało mi się, że własnie w takiej sytuacji się znajdowałem. Jak się okazało potencjalnie miało być jeszcze gorzej. Do smaku tego, że wystąpienie jest przygotowywane na prędce, w temacie na którym się nie zna i dla ludzi którzy się znają, można dorzucić to, że ludzie Ci mogą chcieć Ci dopieprzyć. O czym moja kochana grupa raczyła mnie poinformować dzień przed wystąpieniem.

Cała historia bierze się stąd, że sytuacja w eksperymencie jest specyficzna. Z kilku conajmniej powodów. Pierwszy jest taki, że są dwie technologie, które współzawodniczą o to, która ma być tą ostateczną. Eksperyment ten, ma być w założeniu eksperymentem, który zmierzy ostatnie parametry co zostaną do zmierzenia, będzie duży i pewnie nie będzie innego w tym samym czasie, a być może nie będzie innego potem.
Z dwóch technologii jedna jest starsza i łatwiejsza. Ma co prawda mniejsze możliwości, ale jest tym, co zna sporo starych profesorów, więc automatycznie jej sprzyjają - to jest właśnie tzw. wodny Czerenkow. Z drugiej strony jest ciekły argon, który jest technologią w miare nową, trudniejszą, niby o o wiele większych możliwościach, ale tak naprawde jeszcze w fazie rozwoju. Efektem tego jest to, że większość starych profesorów popierających wodnego Czerenkowa, stawia sobie za punkt honoru zmasakrowanie kogolwiek, kto śmie wypowiedzieć choćby słowo argon na zebraniach kolaboracji. O tej całej historii dowiedziałem się, jak już pisałem, dzień przed wystąpieniem, co bardzo pozytywnie mnie nastawiło do życia, Wszechświata i całej reszty. Organizatorzy dodatkowo postanowili poprawić mi humor przestawiając moje wystąpienie dwa razy, w związku z czym nikt, włącznie ze mną, nie wiedział kiedy naprawdę ma być. W końcu wygłosiłem je z zaskoczenia. I nic. Udzielono mi kilku rad co mógłbym zrobić w przyszłości i życzono powodzenia. Trochę później, jeden człowiek mi wytłumaczył, że najprawodpodobniej ktoś policzył wstępnie ludzi i wyszło, że jednak starych profesorów jest więcej, więc w przypadku głosowania, które zaczęli forsować powinni spokojnie ugrać swoje. W związku z czym nie ma co marnować energii na masakrowanie jakiegoś biednego cudzoziemca zgodnie z logiką "nie bij kolegi bo się spocisz".

Pikanterii całej tej zabawie dodaje to, że zadziałałoa nasza (moja i najlepszej z żon) wrodzona zdolność do powodowania kryzysów w Państwach, w których przebywamy. Zaliczamy sobie na konto Włochy, Portugalie i Hiszpanie a teraz USA:
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,10000915,Dlug_Ameryki_to_14_293_975_000_000_dol__USA_zbankrutuja_.html
Efekt kryzysu w USA jest taki, że forsowanie głosowania w  trzecim ekperymencie jest wspierane przez agencje fundujące naukę a drugi eksperyment musi się zmierzyć z zarządzonym przez bodajże kongres, zakazem startu nowych projektów. Pomysły na obejście, póki co odnoszą się do kreatywnej księgowości i udawania, że np. ten eksperyment tutaj zawsze stał a my tylko odnowiliśmy mu 100 ton argonu. To co jest zaskakujące, jest to, że od wielu lat, wszyscy mi mówili, że w Europie to nyndza, ale gdzie jak gdzie ale w Stanach to są pieniadze na naukę. Tam to jest finansowanie ho ho ho. Zabawną płentą, było wystąpienie dyrektora Fermilabu na wspomniaym wcześniej zebraniu, który zupełnie poważnie stwierdził, że CERN to ma budżet. Gdyby on miał choć w połowie taki budżet jak CERN, to dopiero by mógł eksperymentować. Ale prosze państwa - w Europie to jest finansowanie nauki - ho ho ho.

5 comments:

  1. Nagle zrozumiałem skąd w Polsce dodatnie PKB.

    ReplyDelete
  2. Uniwersytet Jagielloński rozważa już wprowadzenie nowej specjalizacji na wydziale fizyki - księgowości (kreatywnej). Ho ho ho.

    ReplyDelete
  3. Z tego co zrozumiałem, to Zwodny Czerenkow jest kolaborantem i należy go postawić na wiązce neutrin przynajmniej na pół godziny.

    ReplyDelete
  4. Niestety, postawienie kogolwiek na wiązce neutrin nie zrobi na nim zbytniego wrażenia. Oprócz może moralnego pognębienia.

    ReplyDelete